niedziela, 27 listopada 2011

Toruński finał dogtrekkingu

Tydzień temu w sobotę odbyła się ostatnia edycja Kujawsko-Pomosrkiego Pucharu Dogtrekkingu.
Toruński dogtrekking był chyba najlepszy ze wszystkich, na których byłam (fakt – konkurencji dużej nie miał ;)). Ciekawie zaczęło być już przed startem. Najpierw podpisywaliśmy się na podziękowaniach dla organizatora – Pana Grzegorza Chudzika. „Podpisywały” się także psiaki – odciskaliśmy ich łapki, najpierw na gąbce z farbą, później na kartce. Wszystkie psy startowały z czerwonymi lub żółytmi plamami na sierści, ale efekt był całkiem niezły ;) Na samym starcie udało mi się też źle zorientować mapę, o czym przekonałyśmy się oczywiście dopiero na trasie. Razem z Kamilą i Monią oraz naszymi psiakami: Suzi, Pyrkiem i Turbo nadrobiliśmy kilka kilometrów na drodze do najbardziej oddalonego punktu, którym była ósemka. Wracając po niższe numerki, chciałyśmi iść prościutką ścieżką. Skończyłyśmy idąc zygzakiem, przecinając planowaną drogę 4 razy – oczywiście tego nie zauważyłyśmy. Spotkałyśmy dziki – czego można było się spodziewać. Całe szczęście, stały dość daleko i chyba nawet nas nie zauważyły. Psy zaczęły szaleć a my szybko odeszłyśmy dalej. Przed siódemką dałyśmy się wprowadzić w błąd drużynowym koleżankom, którym pomyliły się kierunki ;) Trójki nie było, a szukałyśmy jej kilkanaście minut, aż się ściemniło. Tachałam ze sobą wielką, prawie nie świecącą latarkę i termos, który nie trzymał ciepła. Poza tym było... bez przygód ;) Efekty:
  1. Dotarłyśmy na metę zajmując II miejsce
  2. W rocznej klasyfikacji nasza drużyna zwyciężyła, co zresztą nie pozostawiało wątpliwości ;)
  3. Wygrałam nowy termos xD
  4. Znalazłam świetnego psa dogtrekkingowego – Pyrka, na ostatniej edycji w tym roku. Mam nadzieję, że do następnego dogtrekkingu (pewnie w marcu-kwietniu) Pyrcio pójdzie do domu ;)
Oto komplet psiaków z naszej grupki. Po kolei: Suzi, Turbotek i Pyrcio.
Szkoda, że na następną edycję będziemy musieli czekać 4 miesiące...

Wczoraj schronisko i Lira – właściwie normalnie. Nigel cały czas robi postępy, nauczył się zostawać na nieduże odległości. Kierka za tydzień ma egzamin, co jest dość przerażające, bo trochę nam jeszcze brakuje... został nam tylko czwartek... Buszka w miarę ładnie pracowała z Danielem, może poza elementami szkolenia grupowego, w których się mijaliśmy...
A Dżoś... po prostu uwielbiam tego psa. I na tym zakończę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz