czwartek, 1 grudnia 2011

Przedegzaminowy stres i Dżoś

Ostatni dzwonek żeby poćwiczyć do egzaminu. A że w czwartki kończę wcześniej - przyjechałam. Przywitałam się z szalejącą na wybiegu Klarą, bez strat w palcach sprawdziłam numerek przestraszonej kotki, na którą czaiłam się od tygodnia i w końcu wyciągnęłam Kierkę. Początek mnie załamał - dropka była zainteresowana wszystkim, tylko nie współpracą. Po krótkim spacerku po terenie schroniska poszło nieco lepiej - usiadła i podała łapę. Ale to nadal mało.
Problemem było dziś znalezienie spokojnego miejsca - jak zwykle w tygodniu. Zrobiłyśmy kilka sesji w "trudniejszych warunkach". Na koniec udawało jej się wysiedzieć 10 sekund, i prawie tyle samo przeleżeć - niestety, tylko za smakołykiem. O chodzenie na smyczy, przychodzenie i socjalizację prawie się nie martwię. Myślę, że ze sztuczką też jakoś damy radę. Ale mimo wszystko się boję -.- Na cud taki jak z Nigelem chyba nie liczę ;D

Po Kierce przyszła kolej na Dżośka. Nie miałam w planach go wyciągać, ale on patrzył. Przez kraty, jak chodziłam z Kierkiem. Patrzył swoim bardzo dżośkowym wzrokiem. No i wymiękłam.
Radość z tego spotkania pociągnęła za sobą obustronną głupawkę. Nigdy nie byliśmy normalni, ale bieganie tam i z powrotem po schronisku z ogromnymi uśmiechami na psim i ludzkim pysku to już chyba przesada ;D Mamy na siebie zły wpływ :D
Przy okazji powtórzyliśmy sztuczki. Nawet się trochę zdziwiłam, że Dżo jeszcze pamięta skakanie przez nogę ;)
Głupawka nie trwała długo, bo skończył mi się czas wolontariatu. Napiszę jeszcze tylko, że chowanie skarba do boksu jest czymś strasznym :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz