niedziela, 24 lipca 2011

Schroniskowe wakacje

Opisać cały przeschroniskowany lipiec w jednym poście - wyzwanie ciężkie. Jakby połowa wakacji to było za mało czasu na naskrobanie czegoś na bloga. Co słychać? W skrócie - na zmianę: kociaki - schron - kociaki - schron... czyli dość monotonnie. Efekty:
Kociaki są odchowane i za parę dni będą mogły iść do domów - chociaż domów jeszcze nie ma...
Busia robi postępy szkoleniowe, ale egzamin zda pewnie dopiero we wrześniu, bo cały sierpień jestem w rozjazdach.
Grupka psiaków ze schroniska (Lea, Noddy, Kierka, Miguel i Figa) odbyła socjalizacyjny wyjazd do centrum miasta - miałam cichą nadzieję, że wpadną komuś w oko, ale nic z tego...
Dżoś był wczoraj na nocnym dogtrekkingu, który okazał się dla nas kompletnym niewypałem. Grupa się rozbiła i zaliczyliśmy 3 z 9 punktów... Za to druga część schroniskowej drużyny wypadła świetnie :) Joker przynajmniej (ku swojemu niezadowoleniu) przejechał się autobusem w kagańcu - marudził na metalowe paskudztwo i poobijał mi całe nogi (próbując go ściągnąć) i nos (próbując dać mi "buziaka").
Wyszło dość pesymistycznie, a nie tak miało być bo jestem dość zadowolona z moich wakacji ;)