niedziela, 16 października 2011

Powracam - taką mam nadzieję :)

Było do przewidzenia, że systematyczne prowadzenie bloga mi nie wyjdzie. Przepraszam za to nielicznych czytelników, jeśli jacyś się ostali. ;) Spróbuję się poprawić, ale nic nie obiecuję.
Na początku pochwalę się, że Buszka zdała egzamin z ilością punktów 59/60 tracąc 1 punkt za smakołykowego wspomagacza przy warowaniu. Na tym niestety sukcesy Buszki się skończyły. Uroczy jest pies, który okazuje przywiązanie swojemu przewodnikowi, ale Busia... delikatnie mówiąc przesadza. Po egzaminie była zamiana psów i Buszka trafiła w ręce Magdy. Jej ostatnie 3 szkolenia polegały na wyciu, wyrywaniu Madzi smyczy z rąk i  próbach dostania się do mnie. :/ Żałuję strasznie, że tak to się skończyło. Obecnie obie mamy szlaban na wspólne spacery i wspólną pracę, ale co dalej? Kiedy uda się odciąć jej pępowinę?
W Dżosiu zakochałam się jeszcze bardziej. Jestem w stanie zaakceptować jego zazdrość o inne psy i niechęć do warowania - jest cudowny, kochany, uroczy w każdym kawałku. I co z tego - do siebie i tak go nie wezmę. Jak znaleźć kogoś, kto zauważy wszystkie jego zalety? Jest wspaniały - i ja to wiem, ale nie dostrzeże tego ktoś, kogo Joker widzi pierwszy raz, bo takich ludzi traktuje z pewnym dystansem...
Na koniec chciałabym też przedstawić moją nową podopieczną: Kierkę. Kierka to dropiata miniatura Jokera i właśnie dlatego wpadła mi w oko. Jest w schronisku już 3 lata. Jest śliczna i niekłopotliwa, więc nie mogę tego pojąć. To dopiero początki naszej współpracy. CuKierek na ostatnich zajęciach załapał siadanie po naprowadzeniu - czego początkowo nie mogła zrozumieć. Nieźle chodzi przy nodze, wraca na zawołanie, całkowicie załapała już swoje imię. Nie jest najgorzej, ale mamy jeszcze trochę do zrobienia...
A oto Kierka:


Ach, przypomniało mi się jeszcze coś. Moje kocie tymczasowiczki: Mysia i Pysia znalazły świetne domy - teraz nazywają się Kitty i Kitka. Mamy więc fajną trójkę: Kitty, Kitkę i Kitka :) Kitek za to właśnie wyleguje się na kanapie obok mojej mamy i... nigdzie się stamtąd nie rusza :) Zostaje u nas, ku zadowoleniu mojej Giny - uwielbiają się razem się bawić!

Pozdrawiam i żegnam, mam nadzieję, że nie na długo :)